Starostowie: mamy wiele wątpliwości w sprawie nowego systemu ratownictwa
PODKARPACIE. Od 2014 roku zacznie funkcjonować nowy system ratownictwa. W Rzeszowie będzie zlokalizowane Centrum Powiadamiania Ratunkowego, natomiast na terenie województwa znajdzie się pięć dyspozytorni medycznych: w Rzeszowie, Krośnie, Mielcu, Przemyślu i Sanoku. Dyspozytornia sanocka swoim zasięgiem będzie obejmować cztery powiaty bieszczadzki, brzozowski, leski i sanocki.
Dorota Mękarska
Pierwotnie dyspozytornia sanocka miała również obsługiwać powiat strzyżowski. Samorządowcy z tamtego terenu bronili się jednak przed tym, optując za „przypisaniem” do dyspozytorni w Rzeszowie.
CPR w każdym powiecie
Idea powstania Centrów Powiadamiana Ratunkowego narodziła się pod koniec ubiegłego wieku.
W 2000 roku Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministerstwo Zdrowia oraz Komenda Główna PSP uzgodniły wspólną „Koncepcję centrów powiadamiania ratunkowego”. Stała się ona podstawą do integracji działań ratowniczych w procesie powiadamiania, dysponowania i koordynowania.
Docelowo zintegrowane stanowiska dyspozytorskie miały działać w każdym powiecie. Tworzono je sporym nakładem sił i pieniędzy. Lokalizowano je zwykle przy stanowiskach kierowania Państwowej Straży Pożarnej.
Koncepcja CPR spotkała się z głębokim uznaniem samorządów na szczeblu powiatowym.
– Dobrze i sprawnie to funkcjonowało – uważa Janusz Draguła, wicestarosta powiatu brzozowskiego. – Ten system się sprawdził. Za pieniądze, które teraz idą na stworzenie nowego systemu, można było dopracować go oraz lepiej wyposażyć i unowocześnić centra powiatowe.
System powiadamiania ratunkowego będzie scentralizowany
Wbrew pierwotnym założeniom system powiadamiania ratunkowego zostanie jednak scentralizowany – takie rozwiązanie przyjęto zgodnie z ustawą o systemie powiadamiania ratunkowego.
Ustawa zakłada, że obsługa zgłoszeń alarmowych, dokonywanych za pośrednictwem numerów alarmowych 112, 997, 998 i 999, będzie realizowana poprzez centrum powiadamiania ratunkowego na szczeblu województwa.
Nowy system, według zapowiedzi, jest optymalny zarówno pod względem poprawy obsługi zgłoszeń alarmowych, jak również ekonomizacji wydatków.
Oszczędności na kosztach osobowych
Jednak samorządowcy obawiają się, że w nowym systemie chodzi głównie o zmniejszenie wydatków.
– W dyspozytorni w Sanoku nie zostaną zatrudnieni wszyscy dyspozytorzy z czterech powiatów. Cała ekipa z Ustrzyk Dolnych nie przejdzie do Sanoka. I o to tutaj chodzi. To jest oszczędność na kosztach osobowych – uważa Zygmunt Krasowski, wicestarosta bieszczadzki.
Takiego samego zdania jest Janusz Draguła.
– Zatrudnienie w Sanoku nie będzie sumą zatrudnienia dyspozytorów w poszczególnych powiatach. W Sanoku ma być zatrudnionych 12 osób, a tylko u nas jest 5 dyspozytorów – podkreśla wicestarosta.
Centralizacja najsłabszym ogniwem systemu?
Samorządowcy podnoszą też szereg innych wątpliwości i zastrzeżeń.
– Ten system będzie funkcjonował dobrze tylko pod warunkiem, że bez zarzutu będzie działała łączność, a w Rzeszowie napływ informacji nie doprowadzi do zatorów. W teorii ta koncepcja może jest i dobra, ale znając życie, to będzie najsłabsze ogniowo tego systemu. Dlatego patrzę na to dość krytycznym okiem – podkreśla Zygmunt Krasowski.
Trudno nie podzielać obaw wicestarosty bieszczadzkiego. W praktyce wszystkie zgłoszenia z całego województwa będą trafiać do Rzeszowa. Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Rzeszowie z kolei przekaże je do właściwej dyspozytorni. Z kolei z dyspozytorni sygnał o wezwaniu zostanie przekazany konkretnej karetce. Dlatego tak ważna jest sprawność systemu teleinformatycznego.
Jak podkreśla się w informacji Starostwa Powiatowego w Sanoku, nowy system ratownictwa bazować będzie na nowoczesnej technologii telekomunikacyjnej, opartej na światłowodach, dającej stuprocentową niezawodność.
Łączność i znajomość terenu to główne warunki powodzenia
W stuprocentową niezawodność trudno samorządowcom uwierzyć. Janusz Draguła wskazuje na przykład z ostatnich miesięcy z województwa małopolskiego, gdy karetka wyposażona w sprzęt teleinformatyczny „błądziła” po terenie przez 40 minut. Kobieta, która potrzebowała pomocy, zmarła.
– Opieranie się tylko na GPS może być tragiczne w skutkach – podkreśla Zygmunt Krasowski. – Ważny jest też czynnik ludzki.
– Łączność to raz, ale druga rzecz to znajomość terenu – dodaje Janusz Draguła.
Dlatego samorządowcy postulują, by w dyspozytorniach zatrudniono znających teren dyspozytorów, którym nieobce są nazwy przysiółków oraz nazwy zwyczajowe.
Jak informuje Starostwo Powiatowe w Sanoku ilość karetek, ich personel, oraz miejsce stacjonowania nie ulegną zmianie.
– Opieramy się na zapewnieniach, bo nie mamy innej możliwości potwierdzenia, że wszystko będzie dobrze funkcjonowało – zaznacza wicestarosta Draguła. – Szkoda, że pilotażowo nie wprowadzono nowy system np. w jednym województwie. Oby nie kosztowało nas to zdrowie i życie ludzkie.
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz