KOMAŃCZA / PODKARPACIE. W sprawie przeciwko wójtom Komańczy nastąpił pewien zwrot. Na jaw wyszły okoliczności, które rzucają nowe światło na cała sprawę.
Sąd bada, czy włodarze gminy Komańcza dopuścili się łapówkarstwa, a nieżyjący już dzierżawca gruntów dobrowolnie, czy też pod naciskiem wpłacił 40 tysięcy złotych na konto Stowarzyszenia „Wspólnie dla Turzańska”.
Wszystko zaczęło się od dzierżawy wielkopowierzchniowych działek rolnych prywatnym osobom. Początkowo cena za hektar była stosunkowo niska. Jednak kiedy okazało się, że dzierżawca ma duże korzyści pochodzące z dopłat z Unii Europejskiej, grunty stały się początkiem dyskusji, a zarazem kłopotów w gminie.
W społeczeństwie dało się słyszeć głosy niezadowolenia w związku z dzierżawą sporych połaci gminnych przez jedną osobę. Ponadto z podobnej dzierżawy chciały skorzystać także dwa stowarzyszenia, działające na terenie gminy. Negocjacje i rozmowy finalnie doprowadziły do przedłużenia umów z dotychczasowym dzierżawcą gruntów, chociaż już za wyższe stawki. Z rozmów biznesowych wynikało, że część kwoty ma też zasilić konta dwóch organizacji społecznych, mianowicie stowarzyszenia „Wspólnie dla Turzańska” oraz Wspieranie Inicjatyw Lokalnych Komańczy „Wilk”.
Finalnie dzierżawca stwierdził, że samorządowcy uzależnili przedłużenie umowy od wpłacenia darowizny na wspomniane organizacje i złożył wniosek do prokuratury. Odgrażał się też, że dysponuje obciążającymi, według niego, nagraniami ze spotkań.
W sprawie wójta Stanisława B. oraz jego zastępcy Jerzego K. toczy się postępowanie karne o przyjęcie korzyści majątkowej w związku z pełnieniem funkcji publicznej.
Nikt nic nie wie o okolicznościach przekazania darowizny
Na dzisiejszą rozprawę wezwano trzech świadków. Dwóch z nich stawiło się osobiście. Jako pierwszy swoją wersję przedstawił człowiek, który znał byłego dzierżawcę ponad 20 lat. Świadczył dla niego różne usługi użyczając maszyn rolniczych.
– Pomagałem mu. Kosiłem pola, pożyczałem maszyny. Raz nawet dałem noże do kosiarki warte około 1200 złotych. Miał je oddać po zakończonej pracy, ale nigdy tego nie zrobił. Nigdy tez nie rozliczał się za świadczone usługi. Obiecywał pieniądze i ciągnik, ale nigdy ich nie zobaczyłem – zeznał świadek. – Co do umów dotyczących dzierżawy z gminą był bardzo zadowolony – dodaje.
Zaznacza także, że dobrze wiedział, które grunty dzierżawi Witold Ś., gdyż wielokrotnie pomagał mu przy pracach. Do ciekawych stwierdzeń można zaliczyć wzmiankę o darowiznach.
– Chyba jesienią ubiegłego roku dzierżawca prosił mnie, abym poświadczył w sądzie, że dał darowiznę wójtowi Stanisławowi B., ale nie byłem świadkiem tej sytuacji, więc niczego takiego nie poświadczałem – podkreśla świadek.
W charakterze świadka zeznawał także sołtys Smolnika.
– Mieszkańcy wielokrotnie mówili mi, że Witold Ś. ich oszukiwał. Żerował na swoich sąsiadach i na ich naiwności. Wiem też, że zawierał on umowy dzierżawy z gminą, natomiast o darowiznach, jakie miał wpłacać na stowarzyszenia, dowiedziałam się z mediów – mówi sołtys.
Trzeci ze świadków nie stawił się na rozprawę, za co sąd ukarał go kara porządkową w wysokości 100 złotych.
Sąd ujawnił także akta spraw przeciwko Witoldowi Ś., które rozstrzygnięto w Wydziale Cywilnym Sądu Rejonowego w Sanoku. Rolnicy ubiegali się o zapłatę należności, których nie wypłacił im dzierżawca. W czterech wymienionych przypadkach sąd nakazał zwroty pieniędzy wraz z odsetkami. W dwóch sprawach złożono apelację, która została odrzucona.
ZOBACZ TAKŻE:
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz